W Katalonii, gdzie panuje susza, zbiornik ma wystarczającą ilość wody na osiem miesięcy: „To bardzo niepokojące”.
Pau Rodríguez
Od 34 lat Toni Quintana uprawia swoją ziemię i nie pamięta suszy podobnej do tej. W tym momencie jego 55 hektarów ziemi powinno być pokryte zbożem, uprawą ozimą, ale bez deszczu prawie nic nie rośnie. „Wyrzucamy pieniądze w błoto”, ubolewa, opierając się o pusty rów. Woda zwykle przepływa przez ten rów wiosną, kiedy zbiornik Darnius otwiera swoje wrota, aby hojnie nawadniać tysiące hektarów w regionie Alt Empordà w Gironie. Ale dziś ten obraz wydaje się należeć do przeszłości.
Alt Empordà jest punktem zerowym najgorszej suszy, jakiej doświadczyła Katalonia w całej swojej historii. Po trzech latach niewystarczających opadów deszczu i przy zbiornikach na poziomie 17,7% ich pojemności, Generalitat zakłada, że w grudniu będzie musiał oficjalnie ogłosić stan wyjątkowy i zaostrzyć ograniczenia dla większości ludności Katalonii, w tym dla obszaru metropolitalnego Barcelony (AMB).
Podczas gdy przygotowywany jest najgorszy scenariusz, a port w stolicy Katalonii dostosowuje się do możliwości sprowadzenia wody cysternami, około 140 000 Katalończyków żyje już w stanie maksymalnego zagrożenia z powodu braku rezerw. Dotyczy to głównie mieszkańców 34 gmin w tym północno-wschodnim regionie Girony, którzy są zależni od warstwy wodonośnej rzek Fluvià i Muga, a przede wszystkim od zbiornika Darnius, który osiąga 14% swojej pojemności. Nie jest to cały region, ale koncentrują się tam największe skupiska ludności.
Woda z obu rzek zasila miasta takie jak Figueres i nadmorskie miejscowości takie jak Roses i Castelló d’Empúries. Zgodnie z prognozami Katalońskiej Agencji Wodnej (ACA), zbiornik ma rezerwy tylko na osiem do dziesięciu miesięcy, o ile zostaną spełnione zadekretowane maksymalne wydatki na mieszkańca. Próg 200 litrów na osobę dziennie, który jednak – według najnowszych danych z października, pierwszego miesiąca obowiązywania nadzwyczajnych ograniczeń – został przekroczony przez 16 z 34 zagrożonych gmin.
Chociaż nie ma żadnych przerw w dostawach wody dla gospodarstw domowych – ograniczenie, które jest odczuwalne w 70 innych katalońskich miastach, z różnych powodów – niektóre miasta w Alt Empordà zaczęły zmniejszać ciśnienie w kranie. Fontanny są zamknięte, ogrody nie mogą być nawadniane, a baseny nie mogą być napełniane, zużycie przemysłowe ma zostać zmniejszone o 25%, a nawadnianie w rolnictwie zostało całkowicie zniesione.
Niektórzy burmistrzowie są zaniepokojeni, ponieważ nie wiedzą, co się stanie, jeśli w nadchodzących miesiącach nie spadnie deszcz, zwłaszcza w miastach, które żyją z turystyki i widzą, że kampania, którą uratowali w 2023 roku, jest zagrożona.
„Jesteśmy bardzo zaniepokojeni, ponieważ nie wiemy, jaki jest plan B”, mówi Lluís Espadas, radny Roses ds. środowiska. Gmina jest domem dla 20 000 osób, ale latem osiąga populację prawie 100 000. W Castelló ich liczba może sięgać 75 000. „Nie da się tego rozwiązać za pomocą czterech tankowców, mówimy o bardzo dużej objętości”, dodaje.
ACA podkreśla, że plan suszy będzie nadal stosowany, co w przypadku „ekstremalnej” sytuacji kryzysowej wymusiłoby zmniejszenie średniego zużycia do 160 litrów na mieszkańca dziennie. Na chwilę obecną dostarczanie wody łodzią do Alt Empordà nie wchodzi w rachubę. „Rozważane jest odzyskanie niektórych studni, które zostały zbudowane podczas ostatniej suszy lub otwarcie nowych”, mówią. ACA dodaje, że na same odwierty wód gruntowych przeznaczono 10 milionów euro, oprócz 50 milionów euro na inną infrastrukturę mającą na celu poprawę zaopatrzenia w wodę.
Rolnikom zabrakło wody do nawadniania
„My, rolnicy, jesteśmy pierwszymi, których dotyka susza i ostatnimi, na których zwraca się uwagę administracji”, ubolewa Quintana. Jest wiceprzewodniczącym społeczności irygacyjnej na prawym brzegu rzeki Muga. Po obu stronach koryta rzeki znajduje się około 4500 hektarów gruntów ornych, które są zwykle zalewane wodą latem, w najważniejszym sezonie, w celu nawadniania lucerny i kukurydzy. Produkcja ta jest następnie przekształcana w paszę dla lokalnych zwierząt gospodarskich. „Dzieje się tak od momentu otwarcia zbiornika w 1969 roku”, wyjaśnia Quintana.
Krajobraz tego obszaru zmienił się w ciągu ostatnich dwóch lat. Kukurydza i lucerna nie są już obfite. Susza wymusiła ograniczenie nawadniania do 60% powierzchni w 2022 r. i do 20% w 2023 r. W 2024 r., jeśli nie spadnie deszcz, przez rowy irygacyjne nie przepłynie ani kropla wody. „Będziemy sadzić zboża, a niewielką ilość plonów przeznaczymy dla naszego własnego inwentarza” – mówi Quintana, który ma około 150 krów, które są teraz jego „ekonomicznym zbawieniem”.
Ale jego głównym zmartwieniem jest co innego. „Nie ma też wody pod ziemią” – mówi. Jego dwie studnie wyschły. „To bardzo poważna sprawa, boimy się” – ostrzega rolnik.
W wieku 65 lat Quintana przyznaje, że model rolnictwa na tym obszarze, oparty na „kroplowym” nawadnianiu pól, może nie być zrównoważony w przyszłości. W suchym regionie, gdzie wieje wiatr, z bardzo małym dorzeczem – Muga – i bez wysokich gór na śnieg, woda nigdy nie była obfita. Do tego dochodzą główni konsumenci, tacy jak turystyka i liczne fermy trzody chlewnej na dużą skalę.
Ponadto kryzys klimatyczny grozi gorszymi i dłuższymi suszami. „Wszystko się zmienia na tym świecie i możesz iść naprzód z nawadnianiem kropelkowym lub zraszaczowym” – mówi. Oprócz innowacji, Quintana wskazuje palcem na administrację, która nie podjęła wielu inwestycji obiecanych w 2008 roku po ostatniej poważnej suszy.
Oko na ogrody i turystykę
Bez przerw w dostawie wody z kranu, w Alt Empordà życie w sytuacji zagrożenia suszą toczy się bez zakłócania codziennego życia mieszkańców. „Ograniczenia nie są odczuwalne na poziomie społecznym i indywidualnym, więc wiele osób robi, co chce; jeśli chcą podlać ogród, to go podlewają. Nie ma skutecznego nadzoru”, krytykuje Arnau Lagresa. Z wykształcenia geograf, ten mieszkaniec Figueres jest rzecznikiem organizacji przyrodniczej Iaeden, która twierdzi, że obecne środki mające na celu złagodzenie suszy są „niewystarczające”. Dowodem na to jest fakt, że 16 z 34 gmin nie przestrzegało ustalonych limitów (a kolejne 9 w ogóle nie dostarczyło danych).
W tej kwestii źródła ACA wyjaśniają, że prowadzą „zindywidualizowaną kontrolę” zużycia komunalnego i że początkowo wolą uciekać się do nakazów niż grzywien. Na razie nie wszczęto żadnych postępowań w sprawie nałożenia sankcji na żaden z samorządów lokalnych w miejscowościach, które przekroczyły próg. „Ale mogą one zostać zainicjowane w nadchodzących tygodniach”, ostrzegają.
Ponieważ maksimum wynosi średnio 200 litrów na mieszkańca dziennie, niektóre gminy osiągają wyższe wartości, ponieważ znajdują się w nich ważne obiekty infrastrukturalne – jednym z przykładów jest miasto Llers, w którym znajduje się więzienie prowincji Girona. Większość ośrodków turystycznych również przekracza dozwolony poziom, chociaż na razie nie ma danych, które pozwoliłyby nam odróżnić zastosowania tego sektora od zastosowań domowych, co wywołało skargi ze strony organizacji ekologicznych.
Wśród tych, którzy podwajają dozwoloną konsumpcję, jest Perelada, która z 1800 mieszkańcami mieści rdzeń imperium rodziny Suqué Mateu: Castell de Perelada z kasynem, nową winiarnią o powierzchni 18 000 m2 i klubem golfowym, w którego kompleksie znajduje się urbanizacja dziesiątek willi.
Dlatego wszystkie oczy zwróciły się na tę gminę, gdy ujawniono nadmierne zużycie suszy. Jednak burmistrz Junts, Miquel Brugat, zaprzecza temu, a nawet twierdzi, że Katalońska Agencja Wodna „uznała ich za przestępców”, wykorzystując ich jako przykład nieprzestrzegania przepisów.
„Nikt nie zadzwonił do nas, aby poznać rzeczywistość gminy” – mówi radny, który twierdzi, że konsumpcja może być spowodowana przez obcokrajowców, którzy mają swój drugi dom w Pereladzie lub emerytów, którzy mieszkają w mieście, ale nie są uwzględnieni w spisie ludności i zmieniają średnią. Dodaje, że pole golfowe jest nawadniane za pomocą odzyskanej wody.
ACA zorganizowała spotkanie z radami miejskimi w połowie listopada, ale Brugat uważa je za niewystarczające, aby zająć się kazuistyką każdego miasta. Na poziomie gminy burmistrz zapewnia, że przestrzega wszystkich zakazów. Mówi jednak, że nie może kontrolować tego, co dzieje się w każdym domu.
„Nie jest nadzorowany i nie będzie, ponieważ nie mamy na to środków. Jeśli Generalitat chce nam pomóc z inspektorami, niech przyjadą, a my damy im mapę miasta”, deklaruje radny, wyraźnie zły. „Chcą, żebym poszedł i sprawdził, czy podlewają ogrody o czwartej nad ranem – radny?
Organizacje przyrodnicze nie mają jednak wątpliwości, że nadmiar wody w gminach takich jak Peralada pochodzi z nawadniania ogrodów. „Oczywiście nie możemy powiedzieć, czy jest to spowodowane domkiem letniskowym czy kasynem, ale wiemy, że miasta o najwyższej konsumpcji to miasta turystyczne i te o bardzo wysokich dochodach na mieszkańca” – mówi Lagresa.
Perelada należy do gmin, które czerpią wodę z warstwy wodonośnej rzek Muga i Fluvià, a nie ze zbiornika. Jeśli kiedyś wydobywano wodę na głębokości sześciu metrów, dziś wydobywa się ją na głębokości 15 metrów. A jednak mogą czuć się szczęściarzami, ponieważ prawie cały region jest strefą wrażliwą na zanieczyszczenie azotanami. W 10 z 24 punktów monitorowania wód podziemnych woda nie nadaje się do spożycia przez ludzi z powodu zanieczyszczenia gnojowicą, głównie z ferm trzody chlewnej.
„Nie może być tak, że cała Empordà zależy od zbiornika”.
Dwadzieścia kilometrów od Perelady, w kierunku wybrzeża, Rada Miasta Roses również z niepokojem spogląda w niebo. W ich przypadku twierdzą, że starają się kontrolować zużycie w gospodarstwach domowych za pomocą liczników. „Wykryliśmy pewne przekroczenia i rozważamy nałożenie kar”, mówi radny Lluís Espadas. W październiku miasto odnotowało 221 litrów na mieszkańca dziennie, co nadal przekracza dopuszczalny poziom. Ponadto wyjaśniają, że poprosili o plan oszczędnościowy od „dużych konsumentów”: hoteli, klubów jachtowych i parków wodnych.
Zdając sobie sprawę z tego, że większość mieszkańców żyje z sezonu turystycznego, Espadas prosi, aby nie posuwać się do ekstremalnych cięć wody następnego lata. „Jeśli jest to dramat dla jakiegokolwiek obywatela, wyobraź sobie, że dla firmy turystycznej szkody mogą być brutalne” – ostrzega.
Espadas wie jednak, że może nie być innego rozwiązania. „Nie może być tak, że cały Alt Empordà zależy od zbiornika. Stawiamy wszystko na jedną kartę. Niektórzy starsi ludzie zwykli mawiać „biada temu dniu, kiedy w zbiorniku zabraknie wody”….. A my się śmialiśmy. Wygląda na to, że ten dzień nadszedł”, podsumowuje radny Roses.
Dla niektórych ekspertów Alt Empordà jest po prostu hrabstwem, którego model gospodarczy wymaga więcej wody niż będzie w stanie mieć w przyszłości. Bez odsalania i stacji uzdatniania wody, które mogłyby przyjść na ratunek (jak ma to obecnie miejsce w basenach zaopatrujących Gironę i Barcelonę), obszar ten będzie nadal zdany na łaskę deszczu.
„W perspektywie krótkoterminowej niewiele można zrobić, ale w perspektywie średnioterminowej musimy zwiększyć ponowne wykorzystanie wody i przemyśleć model rolnictwa i turystyki” – diagnozuje Annelies Broekman, konsultantka sektorowa i badaczka w dziedzinie wody i zmian globalnych w centrum CREAF. Bez względu na to, jak wydajne są systemy nawadniania i zbierania wody w hotelach, „istnieją granice wydajności”.
Ze swojego domu w Figueres, obok pól zbóż, które jeszcze nie wykiełkowały, Quintana z rezygnacją patrzy w przyszłość. Wie, że następny sezon będzie zły, ale wie też, że ta susza minie. „Wtedy zobaczymy, czy wszystkie obiecane inwestycje zostaną zrealizowane, czy też politycy szybko o nich zapomną” – podsumowuje.