Artykuły
Filmy
Podcasty
Szukaj
Close this search box.

Fińska prawica zwija model państwa dobrobytu i szukania konsensusów

W obszarze pierwszym obniżono wydatki państwa. Skutki cięć dotknęły już ok. 10 proc. populacji kraju.
Krytyka Polityczna

Fiński model państwa opiekuńczego przez długie lata uchodził – obok tych panujących w innych państwach nordyckich – za jeden z najlepiej funkcjonujących. Stanowił częsty punkt odniesienia dla polityk i postulatów socjaldemokratycznych w innych częściach Europy. Mija rok, odkąd do władzy w Finlandii doszła prawicowa koalicja, która postawiła sobie za cel demontaż dotychczasowego modelu i przystąpiła do szybkiej realizacji swojego programu.

Po wyborach 2 kwietnia 2023 roku stery w kraju przejął od charyzmatycznej premierki Sanny Marin i jej centrolewicowej koalicji rząd Petteriego Orpo, oparty na porozumieniu czterech partii na prawo od centrum. Trzon nowego układu stanowi sojusz pomiędzy liberalno-konserwatywną Koalicją Narodową (Kokoomus) i nacjonalistyczną Partią Finów (Perussuomalaiset). Obie partie szły do wyborów pod hasłami o ratowaniu Finlandii. Ci pierwsi – przed wzrastającym zadłużeniem państwa i kryzysem gospodarczym, drudzy głównie przed imigrantami. W wyniku jednych z najdłuższych w historii kraju negocjacji koalicyjnych powstał program radykalnych cięć budżetowych oraz reform gospodarczych, mających – wedle narracji nowego rządu – poprawić stan finansów publicznych i ożywić fińską gospodarkę.

Terapia szokowa w kraju deliberacji

Jeszcze do ubiegłego roku znakiem rozpoznawczym fińskiego życia politycznego było poszukiwanie konsensusu, deliberacja, oparcie na wiedzy, długie negocjacje i wypracowywanie rozwiązań, które miały być trwalsze niż kadencje poszczególnych gabinetów. Wygląda na to, że Petteri Orpo postanowił zerwać z tymi tradycjami i wprowadzić zmiany możliwie szeroko, szybko i ignorując głosy krytyki. Co więcej, częścią programu rządu są rozwiązania wycelowane właśnie w tę krytykę: ograniczenie prawa do organizacji legalnego strajku o charakterze politycznym lub solidarnościowym, zwiększenie kar dla związków zawodowych za organizację strajku uznanego za nielegalny, a także wprowadzenie kar indywidualnych za udział w takim strajkuStosowne przepisy zostały już przyjęte przez parlament, jednak nie ustalono jeszcze, kiedy wejdą w życie.

Ignorowany jest nie tylko głos związków zawodowych i innych aktorów strony społecznej (protestują również środowiska uczniowskiestudenckie i migranckie), ale też opinie i analizy ekspertów, co też jest w Finlandii pewną nowością. Liczne raporty (także te przygotowywane przez państwowe instytucje) przestrzegające przed negatywnymi konsekwencjami reform nie powodują zmiany czy choćby złagodzenia kursu. „Z oceny Ministerstwa Spraw Społecznych i Zdrowia na temat łącznych skutków cięć w ubezpieczeniach społecznych wynika, że wzrośnie wskaźnik zagrożenia ubóstwem, a osoby o najniższych dochodach w wyniku cięć jeszcze bardziej zubożeją. Obliczenia przygotowane przez Fiński Instytut Zdrowia i Opieki Społecznej […] wskazują, że około 94 000 dodatkowych osób, w tym 12 000 dzieci, będzie zagrożonych ubóstwem”.

To fragment sprawozdania, które na koniec zeszłego roku fiński rząd przedstawił Komisji Europejskiej. O tym, że wbrew wcześniejszym zapewnieniom Orpo reformy uderzą w osoby najuboższe, informowała również KELA (fiński odpowiednik ZUS-u). Z kolei według Soste (organizacji parasolowej zrzeszającej NGO-sy zajmujące się zdrowiem i opieką społeczną) tylko w ciągu 2024 roku poniżej progu ubóstwa znajdzie się dodatkowe 68 tysięcy osób, w tym 16 700 dzieci.

Biednym tniemy zasiłki, bogatym podatki

O skali cięć i reform niech zaświadczy fakt, że jest ich zbyt wiele, by je tu wszystkie wymienić i szczegółowo opisać. Sprawę dodatkowo utrudnia fakt, że program rządu, opublikowany po uformowaniu koalicji, był tylko wstępem i co kilka tygodni ogłaszane są kolejne – by zacytować premiera – „trudne, lecz niezbędne decyzje”. Na poziomie ogólnym „uzdrawianie” fińskiej gospodarki i budżetu państwa odbywa się w czterech obszarach: finansowania usług publicznych, wysokości i zasad przyznawania zapomóg socjalnych, polityki podatkowej oraz regulacji rynku pracy.

W obszarze pierwszym obniżono wydatki państwa, przede wszystkim na ochronę zdrowia. Z punktu widzenia władzy centralnej cięcia w tym zakresie były o tyle łatwe, że po prostu dano mniej pieniędzy odpowiednim organom władzy samorządowej i to one muszą mierzyć się z zadaniem organizacji opieki zdrowotnej przy zmniejszonych zasobach. Jednocześnie standardy dotyczące dostępności i jakości leczenia (np. gwarantowanego czasu jego rozpoczęcia, zakresu refundowanych zabiegów czy relacji liczby personelu do liczby pacjentów) – określone w rozporządzeniach i ustawach – zostały poluzowane. Oszczędności obejmą również sektor edukacji (głównie edukację zawodową dorosłych) oraz dotacje dla organizacji pozarządowych świadczących nieodpłatne usługi pomocy osobom w różnych kryzysach.

Skutki cięć w sferze bezpośrednich transferów socjalnych dotknęły już ponad pół miliona osób (ok. 10 proc. populacji kraju), które od kwietnia otrzymują od KELA zmniejszone świadczenia. Do najważniejszych zmian należą obniżenie zasiłku mieszkaniowego (wypłacanego, gdy utrzymanie gospodarstwa domowego pochłania relatywnie dużą część dochodu) oraz likwidacja dodatku na dziecko do zasiłku dla bezrobotnych. Oprócz tego rząd szuka oszczędności poprzez zamrożenie waloryzacji niektórych innych świadczeń lub zmianę zasad ich przyznawania. Szczególne kontrowersje i coraz liczniejsze protesty młodzieży budzą cięcia w zakresie wsparcia finansowego studentów.

W polityce podatkowej doszło do dwóch zmian, których zestawienie – zdaniem wielu krytyków – demaskuje prawdziwe intencje rządu Orpo, czyli przerzucenie kosztów utrzymania państwa z góry na dół. Od przyszłego roku wzrasta stawka – ze swojej natury regresywnego – VAT-u z 24 do 25,5 proc. oraz zmniejsza się lista produktów żywnościowych, które objęte są niższą, 14-procentową, stawką. Jest natomiast jedna sfera, gdzie rząd pomimo polityki oszczędności postanowił zmniejszyć swoje przychody budżetowe, i jest to podatek dochodowy. Z początkiem roku weszły w życie zmiany w tym zakresie, na których najbardziej skorzystają – cóż za niespodzianka – najlepiej zarabiający.

Najbardziej doniosłe w skutkach mogą jednak okazać się zmiany, które trudno sprowadzić do prostych danych liczbowych. Od kilkudziesięciu lat w Finlandii funkcjonuje model regulowania rynku pracy w oparciu o branżowe układy zbiorowe zawierane pomiędzy związkami zawodowymi a związkami pracodawców. Przepisy na poziomie ustawowym mają jedynie charakter ogólny, i to właśnie układy zbiorowe określają warunki pracy (w tym także płacę minimalną) w konkretnych branżach. Rząd Orpo postawił sobie za cel ograniczenie roli związków zawodowych i danie przedsiębiorstwom większej swobody w ustalaniu zasad pracy i wynagrodzeń. Jeśli ten plan się powiedzie i system zbiorowych negocjacji zostanie rozmontowany, dojdzie do znacznego osłabienia pozycji pracowników, którzy na poziomie regulacji krajowych mają względnie niewiele zabezpieczeń. Istotnym krokiem w realizacji tego planu jest wspomniane już ograniczenie prawa do strajku.

Wezbrane fale oporu

Polityka prawicowego rządu napotyka znaczący opór. Jesienią federacja związków zawodowych SAK zrzeszająca ponad 800 tysięcy osób rozpoczęła kampanię #PainavaSyy/#SeriousGrounds, w ramach której protestuje przeciwko cięciom oraz zmianom na niekorzyść pracowników. Od września mniej więcej co miesiąc odbywają się szerokie akcje strajkowe, obejmujące zakłady przemysłowe, transport publiczny, porty, placówki edukacyjne oraz niektóre usługi. W części z nich brało udział nawet ponad 100 tysięcy osób. Ostatnią odsłoną protestu było wstrzymanie na kilka tygodni pracy w portach towarowych, co znacząco wpłynęło na płynność fińskiego importu i eksportu.

W kwietniu SAK podjęło decyzję o wstrzymaniu akcji strajkowych, by odeprzeć zarzuty ze strony rządu o brak woli negocjacji i osiągnięcia porozumienia. Nie wydaje się jednak, by sam rząd był gotowy na ustępstwa, więc można przypuszczać, że aktualna przerwa w strajkach to cisza przed burzą. Czy ta burza nadejdzie i czy zmusi rząd do zmiany kursu (lub parlament do zmiany rządu) – czas pokaże.

**

Michał Kulka-Kowalczyk – absolwent Instytutu Socjologii oraz Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2021 roku mieszka i pracuje w Finlandii. Członek związku zawodowego Teollisuusliitto.

More from

Choose your language

You can always edit it later

Wybierz język

Zawsze możesz go później edytować

Witamy w

Display Europe!

Ulepszamy naszą witrynę, a Ty możesz nam w tym pomóc, zgłaszając wszelkie problemy. Kliknij symbol flagi w prawym dolnym rogu i napisz do nas. Cenimy Twoją cierpliwość i wsparcie.

Wybór spośród 15 języków