Menu

Europejskie wiadomości bez granic. W Twoim języku.

Menu
×

Wybory europejskie: mała brązowa fala

Długo oczekiwana fala skrajnej prawicy w Europie nie przybrała formy, której wielu się spodziewało. Partie suwerenistyczne zdobyły wpływy we Francji i Niemczech, ale wybory do Parlamentu Europejskiego w dniach 6-9 czerwca przyniosły niewiele przełomów w innych krajach. Czołowi europejscy analitycy polityczni analizują sytuację.

Dostępne w 15 językach:

Podczas wieczoru wyborczego zorganizowanego przez Parlament Europejski każda grupa polityczna miała swoją salę, w której mogła śledzić wyniki, spotkać się z prasą (akredytowało się ponad 1000 dziennikarzy) i powitać gości. Pokój, w którym panował najbardziej radosny nastrój, nie należał do Europejskiej Partii Ludowej (EPP, konserwatywnej), która wyszła z wyborów na pierwszym miejscu. Nie była to również eurosceptyczna grupa ECR (Europejskich Konserwatystów i Reformatorów), która również poczyniła pewne postępy. Paradoksalnie, to Zieloni ponieśli największą porażkę na szczeblu UE.

Zieloni, obok liberałów, byli wielkimi przegranymi w wyborach europejskich w dniach 6-9 czerwca (których wyniki są wciąż wstępne w momencie publikacji). Zwyciężyły partie od prawicowych po skrajnie prawicowe.

Czy zatem mieliśmy do czynienia z "brązową" (lub "czarną") falą? Wydaje się, że ta, której wielu się obawiało, uderzyła tylko we Francję, Niemcy, Włochy i Austrię. Nie pojawiła się w Europie Środkowej i Wschodniej, gdzie "partie szerzące prorosyjską narrację [mimo to] zdobyły znaczną liczbę mandatów", jak zauważa Visegrad Insight zauważa. W krajach nordyckich wydaje się, że fala populizmu osiągnęła szczyt przed wyborami, a zamiast tego nastąpiło umiarkowane odrodzenie lewicy.

Należy zauważyć, że zwycięskie skrajnie prawicowe partie Włoch i Francji (zrzeszone w Parlamencie Europejskim odpowiednio w ECR i grupie Tożsamość i Demokracja, ID) zajęły pierwsze miejsce już w 2019 roku. W każdym razie partie radykalnie prawicowe zdobywają obecnie około 21% głosów w całej Europie i około jednej czwartej miejsc w Parlamencie Europejskim. Ogólnie rzecz biorąc, partie te poprawiły swój wynik o nieco mniej niż 2 punkty procentowe w latach 2019-2024.

Liczba ta nie obejmuje pewnej liczby niezależnych posłów do PE. Opierając się na wynikach poprzednich wyborów, skrajna prawica prawdopodobnie uzyska dwie trzecie mandatów, a reszta przypadnie skrajnej lewicy.

Wszystko to sprowokowało uwagę włoskiego ekonomisty Alberto Alemanno na temat X, że,

"Wbrew oczekiwaniom, te wybory do UE NIE oddały UE skrajnej prawicy. [...] Zamiast tego, prounijna większość - która historycznie kierowała UE przez ostatnie 50 lat - utrzymuje się."

W podobnym duchu włoska politolog Nathalie Tocci podsumowała sytuację dobrze znanym zwrotem z książki Tommasi di Lampedusa "Il Gattopardo":

"[Wybory europejskie] potwierdziły & unieważniły prawicową falę. Potwierdzone we Francji i Niemczech, ale unieważnione w wielu innych państwach członkowskich. Nawet we Włoszech Fratelli d'Italia [partia premiera Giorgia Meloni] wypadła dobrze, ale znacznie gorzej niż [skrajnie prawicowa] Lega w 2019 roku. Na poziomie UE wszystko zmienia się tak, że nic się nie zmienia, ale przy ogromnych wyzwaniach, jakie przed nami stoją, jest wystarczająco źle".

W wielu innych krajach - Belgia, Czechy, Dania, Finlandia, Grecja, Węgry, Holandia, Polska, Rumunia i Szwecja - skrajnie prawicowe partie wydają się osiągać gorsze wyniki. Jak zauważył holenderski specjalista Cas Muddeon X, wzrost radykalnej prawicy wynikał głównie z jej wyników w Niemczech, Francji i Włoszech, a "była ona niedoreprezentowana na poziomie UE według standardów z 2024 r.". To powiedziawszy, dodaje, że "skrajna prawica jest znacznie większa niż powinna być", a jednocześnie "w dużej mierze wygrała polityczną bitwę o imigrację [i] popchnęła debaty na temat Europejskiego Zielonego Ładu i płci/seksualności".

Zdaniem Cas Mudde, "szum wokół "Democracy Doom" jest niedokładny i nieprzydatny". Niemniej jednak:

"Partie podające się za liberalnych demokratów trzymają wszystkie dźwignie władzy. Nie powinniśmy pozwolić, by uszło im na sucho mówienie, że "ludzie" chcą skrajnie prawicowej polityki lub że "nie mają wyboru". [...] W wywieraniu nacisku na partie liberalno-demokratyczne z dala od [skrajnej] prawicy pomaga realistyczna, a nie sensacyjna analiza i sprawozdawczość".

W tym kontekście wszystkie oczy zwrócone są na EPL, filar Parlamentu Europejskiego. Czy będzie w stanie oprzeć się syreniemu śpiewowi radykalnej prawicy?

W swoim wkładzie w zestawienie analiz dla The Guardian, Mudde stwierdza, że "EPL przyjęła kluczowe kwestie i ramy skrajnej prawicy w swojej kampanii i będzie rządzić w bardziej prawicowy sposób niż wcześniej - z pomocą lub bez pomocy podzielonej skrajnej prawicy". Zaznacza jednak, że skrajna prawica "nie reprezentuje 'ludu'. W rzeczywistości reprezentuje tylko mniejszość narodów Europy. Co więcej, znacznie więcej Europejczyków odrzuca skrajnie prawicowe partie i politykę".

W wywiadzie dla flamandzkiego dziennika De Morgen, holenderska politolog Léonie de Jonge zauważa, że,

"Może się wydawać, że jesteśmy świadkami ogromnego przesunięcia na prawo, ale w ciągu ostatnich 30 lat wzrost i normalizacja skrajnie prawicowego myślenia trwały we wszystkich państwach członkowskich UE".

De Jonge uważa, że sukces Vlaams Belang we Flandrii był głównym czynnikiem tego trendu. Zauważa, że flamandzka partia nacjonalistyczna jest "jedną z najstarszych radykalnych partii prawicowych w Europie, obok FPÖ w Austrii i Rassemblement National we Francji [i] w ostatnich latach ciężko pracowała nad swoją wewnętrzną organizacją".

Oprócz już trwającego prawicowego dryfu w kształtowaniu polityki UE, obalenie Zielonych w szczególności będzie miało ważne konsekwencje dla Europy, mówi Rosa Balfour, dyrektor think-tanku Carnegie Europe, w The Guardian. Wdrażanie Europejskiego Zielonego Ładu zostanie spowolnione, ponieważ Zieloni "nie będą wystarczająco silni, by się mu przeciwstawić". Środki dotyczące praw obywatelskich zostaną wycofane, a polityka migracyjna, "która już od dekady jest kształtowana przez radykalną prawicę", zostanie zaostrzona.

Również w The Guardian (który oferuje wyjątkową relację jak na gazetę z kraju, który nie jest już częścią UE) brytyjski historyk i dziennikarz Timothy Garton Ash wierzy, że,

"Wciąż istnieje znaczna większość Europejczyków, którzy nie chcą stracić najlepszej Europy, jaką kiedykolwiek mieliśmy. Ale trzeba ich zmobilizować, ożywić, przekonać, że Unia naprawdę stoi w obliczu egzystencjalnych zagrożeń".

Wraz z rozpoczęciem negocjacji w sprawie kluczowych stanowisk w UE, sugeruje on drogę naprzód dla Europy:

"To, czego potrzebujemy, to połączenie rządów krajowych i instytucji europejskich, które wspólnie zapewnią młodym ludziom mieszkania, na które obecnie ich nie stać, miejsca pracy, szanse życiowe, bezpieczeństwo, zieloną transformację i wsparcie dla Ukrainy. Czy Europa obudzi się, zanim będzie za późno?"

Na zakończenie tej recenzji kilka dobrych wiadomości:

frekwencja była najwyższa od 30 lat. Według wstępnych szacunków wyniosła ona 50,97%, przy wysokim poziomie 89,9% w Belgii (gdzie głosowanie jest obowiązkowe) i niskim poziomie nieco ponad 21% w Chorwacji.

Ilaria Salis, włoska skrajnie lewicowa aktywistka i nauczycielka sądzona w Budapeszcie za napaść na neonazistowskich aktywistów i przebywająca w areszcie domowym po spędzeniu roku w więzieniu, została wybrana z list Alleanza Verdi e Sinistra, która uzyskała 6,8% głosów we Włoszech. Jej sprawa wzbudziła wiele sympatii wśród włoskiej opinii publicznej. Internazionale zauważa, że będzie ona mogła ubiegać się o immunitet parlamentarny, gdy tylko jej wybór zostanie ogłoszony oficjalnie 16 lipca.

Wreszcie, wydaje się, że wyczekiwana rosyjska ingerencja nie miała większego wpływu na wybory. Ingerencja Rosji przybrała głównie formę postów "Doppelgänger" (imitujących posty oficjalnych mediów). Szwedzki nadawca publiczny SVT przedstawia wyjaśnienie na podstawie analizy przeprowadzonej (w szczególności we Francji i Niemczech) przez rosyjską firmę Bot Blocker.

Go to top